piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 16



-Ava, obudź się. Szybko. Musimy wracać.
Przetarłam oczy, przeciągłe ziewniecie wydostało się spomiędzy moich ust.
-Ava.
-Już, już.
Otworzyłam w końcu oczy i zobaczyłam Harry’ego, który chodził po pokoju zbierając rzeczy i pakując je do walizek.
-Ava! Proszę Cię.
-Ale co się stało.- moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam jego zmarszczone czoło i spiętą całą sylwetkę.
-Po prostu się pospiesz. Wyjaśnię Ci wszystko w drodze.
Spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem, a mi zwyczajnie zabrakło powietrza w płucach. Czyżby kolejne problemy w pracy Harry’ego? Czy też nie mógł już wytrzymać? Wiedząc, że i tak nie wygram z chłopakiem, zebrałam się za pakowanie rzeczy z łazienki. Już kilkanaście minut później stałam ubrana i wyszykowana przy drzwiach, rozglądając się czy na pewno wszystko zabraliśmy. W myślach wystukiwałam sobie regułkę, którą przy każdym wyjeździe powtarzam. Szczoteczki? Zabrane. Telefony, dokumenty, pieniądze, biżuteria? Wszystko jest. Odetchnęłam z ulgą, przymykając oczy. Harry zjawił się w holu i już mogliśmy wyjeżdżać.
-Wrócimy tu kiedyś?- rozejrzałam się kolejny raz, po przytulnym wnętrzu. Rozpłynęłam się na jego widok. Drewniane panele położone na ścianach, w dodatku pomalowane są na biało, niestety przez rzadkie odwiedzanie domu, został zaniedbany i ściany z białych przerodziły się w szarawe, mimo to nadal wyglądały tak, jakby efekt był zamierzony. Na nich wisiały zdjęcia rodzinne, dokładnie tak jak u moich rodziców. Każda ramka była innej barwy, dzięki czemu wnętrze nabrało kolorów. Moje rozmyślania przerywa w końcu Harry.
-Myślę, ze tak.
Zdawkowa i szorstka odpowiedź chłopaka, utwierdziła mnie, że musiało się stać coś poważnego. Może chodziło nadal o ten duży przetarg, który jego firma miała dokonać, parę dni temu. Martwiłam się o niego. Mimo iż się oddaliliśmy od siebie, moje uczucie nadal było tak samo silne, jak za każdym razem, kiedy tylko jest w pobliżu, czy też nie.
**
-I tak po prostu powiedział, ze musicie wracać?- Eleanor wyglądała tak, jakby jej oczy miały za chwile wyjść i przejść się na spacer. Daleki spacer. Właśnie siedziałyśmy przy jednym ze stolików w kawiarni i omawiałyśmy mój ostatni „wyjazd” z Harry’m. Kiedy jej powiedziałam, ze na początku sam to zaproponował, a po chwili musieliśmy już wracać, zareagowała tak, jak przypuszczałam. Wściekła się na niego, na to jak mnie traktuje. Eleanor, jako jedyna z dziewczyn zna całą sprawę i mnie nie osądza.
-Tak.- zawstydzona, skinęłam głową.
-I teraz zamiast spędzać z tobą czas, od dwóch dni siedzi w biurze?
Kiwnęłam głową i upiłam duży łyk kawy.
-Ava, nie wiem jak ty to wytrzymujesz. Wyrzuciłabym na zbity pysk i nie dała mu szansy na powrót.
-Wiesz dobrze, jak źle mi jest bez niego.
-Ale wcale nie jest lepiej z nim. Niby jesteście razem, ale osobno. Zastanów się nad tym.
-Nie mogę, jakbyś się czuła gdybyś miała wybierać między Louisem, a byciem bez niego. To tak jak wszystko i nic.
-Ava, nie porównuj jego do Louisa. Proszę Cię. Lou chociaż się jakoś zachowuje.
Siedziałam i tylko słuchałam. Czułam się, jakbym była na jakimś cholernym kazaniu i przesłuchaniu naraz.
-Przyciśnij go w końcu, bo to on na razie cały czas robi to z tobą. Bawi się i tyle. Mówi, że mu zależy, ale wiesz co, gówno prawda. Wykorzystuje cię, wie że za każdym razem mu wybaczysz i przybiegniesz, jak dziecko. Zawsze jesteś jego drugim wyjściem, „planem B”. Pójdziesz wszędzie, gdzie będzie chciał, żebyś poszła. Przemyśl to po prostu.
-Nie mogę go zostawić.
-Dlaczego, skoro cię niszczy?
-Kocham go.
**
Przekroczyłam próg naszego mieszkania w Nowym Jorku i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Harry stał w przedpokoju, ubrany w czarny, dopasowany garnitur i trzymał w dłoniach czarny segregator.
-Harry? Co się dzieje?- pytam zdezorientowana.
-Mam coś dla ciebie.- odpowiada i ukazuje swój zniewalający uśmiech.
Odkładam rzeczy na komodę w przedpokoju i kieruję się w jego stronę. Chwyta moją dłoń i prowadzi do stołu.
-Mam nadzieję, że nie zareagujesz nerwowo.
Otwiera przede mną album, a mi ukazują się zdjęcia zastaw stołowych, ustawienia gości, dworki, sale balowe, garnitury.
-Harry, co to jest?- pytam, wskazując na album.
-Więc, pod twoją ostatnią nieobecność, ale także, siedząc długo w biurze, konsultowałem się z kobietą organizującą wesela.
-Ale po co?
-Dla nas. Chcę być twoim mężem. Chcę już do końca życia budzić się obok ciebie.
Mrugam kilkakrotnie oczami, bo nie jestem w stanie w to uwierzyć.
-Zaraz, zaraz, kilka dni temu mówiłeś, że ślub to najgorsza rzecz, że nie chcesz abym była twoją żoną. Dlaczego więc teraz jest inaczej?
Odetchnął głęboko, odwrócił się w moją stronę, spuścił głowę i złapał moje dłonie razem.
-Ava, rozmawiałem z chłopakami i zrozumiałem, ze nie chcę niczego więcej, bo tym wszystkim jesteś ty. Nie mogę pozwolić Ci odejść. To jest jedyne wyjść, aby nas uszczęśliwić. Ty chcesz małżeństwa, ja chcę mieć ciebie do końca.

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 15




Zanim zaczniecie czytać, chcę wam pokazać nowości.
Opening do "Addict"

Zwiastun "Addict"

Okładka "Perfect"

Okładka "Addict"

Pozostawcie w komentarzu swoją opinię o tych pracach. Będę bardzo wdzięczna. Dziękuję, a teraz zapraszam do czytania.

Przeglądam już trzeci, duży regał i nadal nie mogę znaleźć tych cholernych teczek, sprzed kilkunastu miesięcy. Ich tajemnica, zdjęcia tych kobiet, w tym jedno moje, nadal są w mojej głowie obecne. Nagle wypada mi wszystko z rąk, a szczęka opada ze zdumienia, kiedy w progu dostrzegam, opierającego się o framugę, Harry’ego.
-Co robisz?
-Um..- próbuję znaleźć dobre wytłumaczenie, dlaczego tak dokładnie przeglądałam papiery z jego szafek, gdy tylko miałam po prostu ogarnąć wierzchni bałagan.
-Zostaw to i chodź. Zabieram cię w pewne miejsce.
-Naprawdę?- zrywam się na równe nogi, a moja mina już w ogóle nie wskazuje na to, że przed chwilą byłam w stanie lekkiego wzburzenia. Lekkiego? Kpie sama z siebie. No tak.
-Tak, przebierzemy się i możemy jechać.
-Na randkę?
-Możesz to nazywać jak chcesz.
-Harry, nie bądź taki.- Podchodzę do niego bliżej, ale on się w ostatniej chwili odwraca i rusza w stronę sypialni. Czegoś chyba tu nie rozumiem. Zaprasza mnie na „coś, cokolwiek to jest” , a chwilę później zachowuje się jak dupek. Okay, zachowuje się w sumie tak, jak zazwyczaj. Boże, tak bardzo tęsknie za tymi chłopięcymi spojrzeniami i uroczymi uśmiechami, tym jak walczył o mnie, po to żebym z nim spędzała, jak najwięcej czasu, jak delikatnie intonował każdą literę mojego imienia. Myślę, że po prostu zagubił się w swoich uczuciach i próbuje zachować się jak „prawdziwy facet”, oczywiście do niczego nie ma zamiaru się przyznać, tylko zwala na coś innego. Nie mogę czekać tak w nieskończoność. Mam już cholerne 23 lata i czas, abym zaczęła układać swoje życie. Nie chcę tkwić tak długo bez ustabilizowania. Mijam próg i idę śladami Harry’ego. Napotykam się na niego, stojącego z założonymi rękami i zmierzwionymi włosami, przed oknem. Koszula leży gładko na jego barkach, rozpięte guziczki odsłaniają jego tors. Odwraca się w moją stronę i jestem w stanie dostrzec jego napiętą szczękę, jak mocno zaciska zęby. Przegrałam.
-Powiedz to! Powiedz znowu, jaki jestem okropny, że nie zajmuje się tobą, że nie mówię Ci tego, co chcesz usłyszeć i na co zasługujesz. Powiedz to, do cholery!
Kulę się w sobie na jego ostry ton i na same słowa. Zaskakuje mnie tym, jak i przeraża. Wodzę zagubionym spojrzeniem po pokoju, dokładnie tak, aby uniknąć patrzenia na niego. Czuję, jak wlepia we mnie te zabójczo zielone oczy, klatka się unosi w szybkim tempie, głośno wciąga powietrze.
-Harry…- jąkam się jak malutkie dziecko. Nie jestem już w stanie nic wypowiedzieć. Opadam tylko na łóżko, a on chwilę po tym jest już obok. Dostrzegam, że intensywnie nad tym wszystkim myśli. Przygniata po chwili całe moje ciało i wpatruje w moje oczy, tak natrętnie, jak ja w jego.
-Powiedz coś. Nakrzycz na mnie. Nie wytrzymuje, kiedy tak tłamsisz wszystko w sobie.
-Harry, nie rozumiem, najpierw mówisz, ze nie chcesz słuchać mnie, teraz chcesz abym każdą moją myśl ci powiedziała. Gubię się. Jesteś taki mylący.
-To ty sprawisz, że mam mętlik w głowie.
-Słyszysz siebie?
-Ava, skończ, miało być w porządku.
Już nic nie mówię tylko wpatruję się w jego oczy. Nagle składa powolny pocałunek na moich ustach, a ja odpływam. Mimo iż tak się zachowuje, jego usta za każdym razem smakują jeszcze lepiej. Jednak zawsze wszystko co dobre, szybko się kończy, tak jak ten pocałunek.
-Zbieraj się mała.
Fuknęłam, a on się uśmiechnął.  Zaraz, co? Mrugnęłam kilka razy, ale jego już nie było w pomieszczeniu.
**
-Powiesz mi, w końcu gdzie jedziemy?
-Jesteśmy już niedaleko.
Położył jedna dłoń na moim udzie, a mi dosłownie zabrakło powietrza, jakby zostało odessane z całego samochodu. Spojrzałam najpierw na rękę, a potem na samego Harry’ego. Był opanowany, skupiony na drodze. Jestem tak samo oczarowana nim, jak kilka lat temu. Mój oddech jest daleki od stałego, zrównoważonego rytmu. Przez chwilę robi mi się słabo od tego wszystkiego.
I nagle przypominam sobie piosenkę, mówiącej o miłości niewyrażonej w odpowiedni sposób, o cierpieniu obu osób, o samotności, mimo tak wielkiej bliskości, o nienawiści tak wielkiej jak uwielbienie, o spotkaniu przeciwieństw.
-Dlaczego to napisałeś?- słowa wylatują z moich ust bez zastanowienia.
-Ava, proszę Cię. Mów jaśniej.
-Piosenkę.
Przez kilka sekund milczy, przełyka głęboko ślinę i pociera swoją skroń.
-Miałem chwilę natchnienia.
-Harry, pytam poważnie, wiec tak samo odpowiedz.
-Dobrze wiesz dlaczego. To ty. Tekściarz będzie zawsze we mnie, a mamy to do siebie, że najlepiej pisać o swoich uczuciach, nie uważasz? Sama powinnaś coś o tym wiedzieć.
Więcej się już nie odzywam. Ale chwila, czy to znaczy, że on naprawdę kocha. Chciałby podarować mi cały świat pod moje nogi, uchronić przed złem.
-Jesteśmy.
Mrugam kilka razy powiekami, rozglądam się dookoła. Stoimy na podjeździe, przy prześlicznym, małym, drewniany domku. Za nim rozciąga się ogromne jezioro. Harry wysiada z samochodu i otwiera mi drzwi. Chwyta moja dłoń i wyciąga z samochodu, ponieważ sama zbyt nachalnie zachwycam się krajobrazem. Moje rozmyślenia przerywa Harry.
-Był to dom mojej ciotki, ale po śmierci przekazała go mi. Odnowiłem go i oto jest.
-Jest cudowny, Harry.
-Podoba ci się?
-Jeszcze pytasz, naprawdę zjawiskowy.
-To ciesz się dalej, zamierzamy zostać tu kilka dni. Co ty na to?
-Harry, mogłeś powiedzieć. Nie mam rzeczy.
-Właściwie to masz.
-Zresztą, nie musisz czasem pracować.
-Przecież nikt mnie nie zwolni, jeśli kilka dni mnie nie będzie.
Kolejny raz zatracam się w jego hipnotyzujących, zielonych oczach.
-Okay, możemy tu zostać na jakiś czas, ale pod jednym warunkiem.
-Negocjacje wchodzą w grę?
-Nie! Żadnych negocjacji.
-Więc..? Co to za warunek?
-Nie wykonasz żadnego telefonu do biura- podnoszę głos, bo widzę, że już chce mi przerwać. Celuje w jego klatkę piersiową wskazującym placem- Nie odbierzesz żadnego, nie dotkniesz ani jednej umowy i papierów dotyczących tego. Jasne?
-Ale..
-Żadnego „ale”. Mam po dziurki w nosie twoją robotę. Okay, dzięki niej mamy lepiej, ale nie możesz, aż tyle się poświęcać dla niej. Zobacz ile osiągnąłeś. Jeśli na kilka dni się od niej odetniesz, nic się nie stanie, a zobaczysz, że nawet będzie lepiej, nie tylko tam, ale także tutaj.
Wskazuje palcami na nas.
-Dobrze.
-I to wszystko? Tak po prostu?
Przerywa mi i przyciąga do pocałunku.
-Nie mogę Cię stracić. Rozumiesz? Nie mogę. 

*Po przeczytaniu, proszę o zostawienie komentarza. *